Usługi transportowe w trakcie wyjazdu
Czyste, błękitne niebo. Ożywcze, zimne powietrze. Wiatr: silny, w pewnych sytuacjach niosący ożywcze, elektryzujące ochłodzenie, równie nieraz pędzący, ciepły halny. Kręte, ciasne jaskinie, naświetlane tylko niedużymi lampkami, zawiłe jak mitologiczne labirynty, beztroskie, chmurne, wyczekujące na nieuważnych turystów. Gigantyczne, jasne doliny, szlaki wyłożone kamieniami, bystre, przejrzyste potoki o wodzie zimnej jak lód. Rozległe hale, porośnięte energicznie zieloną trawą, wśród jakiej nieśmiało kryją się małe kwiaty w obawie przed stadami wypasanych owiec. Niskie, jakoby skarlałe sosny, wyrastające pośród najtwardszych skał gęstym, ciemnozielonym szpalerem broniące swych tajemnych gąszczów. Oraz ostatecznie szczyty, granie oraz turnie: dostojne, budzące strach samym swym bezlikiem masywy, intensywne, obdarte linie przełęczy, przerażająco beztroskie oraz niepokojąco spokojne gołoborza. Niekiedy zamarła na skałach, jakoby obserwująca pejzaże, kozica. Oto Tatry, lokalne góry: śliczne, groźne, tajemnicze, mimo przecinających je setek szlaków. I pytanie: jak wolno ich nie kochać?